poniedziałek, 9 września 2013

zmora Toksoplazmozy

Pierwsze badania w ciąży robiłam przy okazji badań okresowych do pracy - wiadomo w pakiecie taniej. Było to na samym początku ciąży, na dzień przed delegacją do Kijowa. Więc byłam zarówno podekscytowana ciążą jak i podróżą. Jak odebrałam wyniki wszystko z pozoru wydawało się w porządku, aż przy wynikach na Toksoplazmozę dopatrzyłam się, że wynik jest dodatni. W oczekiwaniu na wizytę u lekarza medycyny pracy przegooglowałam cały Internet w komórce w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie "i co kuźwa teraz?!". O Toxo wiedziałam tyle, że jest to zmora ciężarnych, a winowajcami są koty, więc ciężarówki nie powinny sprzątać im kuwety. Tyle. Oczywiście mam swojego futrzanego winowajcę, któremu z radością przestałam sprzątać kuwetę jak tylko dowiedziałam się o swoim 'ociążałym' stanie. Niestety im dłużej przeglądałam Internet tym słabiej mi się robiło po tym co czytałam. Łzy same napływały do oczu.

"Toksoplazmoza (łac. toxoplasmosisang. toxoplasmosis) – pasożytnicza choroba ludzi i innych zwierząt spowodowana zarażeniem pierwotniakiem Toxoplasma gondii.Żywicielem ostatecznym są koty domowe i niektóre kotowateŻywicielem pośrednim zaś wszystkie ssaki łącznie z człowiekiem oraz ptaki. Zakażenie toksoplazmozą to jedno z najczęstszych zakażeń pasożytniczych. Toksoplazmoza występuje praktycznie na całym świecie. Mimo wysokiego odsetka zakażonych, niewielka liczba osób choruje. Reszta to nosiciele." 


mhm... nic strasznego... ale...



"płodu dochodzi do nieuleczalnych wad (najczęściej ośrodkowego układu nerwowego), które z reguły prowadzą do śmierci.(...)Uszkodzenia narządowe noworodka są uwarunkowane wadami anatomicznymi"



Źródło tych rewelacji to co prawda niekoniecznie wszechwiedząca Wiki (http://pl.wikipedia.org/wiki/Toksoplazmoza) - ale to pierwsze mi się rzuciło na oczy. I wiadomo. Panika. Wręcz histeria - bo niestety niezła ze mnie histeryczka.


Pierwsze obawy podzieliłam z panią doktor od medycyny pracy, która niestety będąc starsza od najstarszych lekarzy w 3mieście skwitowała to jedynie tak, że kiedyś nie robiono takich badań i kobiety jakoś rodziły. Fantastyczne wieści. Więc szybko po tej wizycie umówiłam się do mojej pani G. Następnie wypłakałam przez telefon komu popadnie: Mężowi, Bratowej, a nawet Matce.

Wieczorem pani G. uspokoiła mnie, że to jeszcze żaden wyrok i zabroniła czytać Internety na temat Toxo, przepisała antybiotyk i poradziła po powrocie z delegacji skontaktować się ze specjalistą od chorób tropikalnych.

W trakcie tygodniowego wyjazdu na szczęście podzieliłam się moimi obawami z koleżanką, która mi towarzyszyła, bo jak się okazało, jej siostra w ciąży również przechodziła przez Toxo i urodziła całkowicie zdrowe dziecię. Dzięki temu przetrwałam wyjazd całkiem spokojnie, a po powrocie natychmiast udałam się do 'Toxoplazmologa' - doktora K.

Przesympatyczny starszy pan, po dokładnym opukaniu i osłuchaniu wyjaśnił, że prawdopodobieństwo że mój futrzak jest w tym przypadku winowajcą jest niewielkie (a przyznam, że już myślałam, gdzie by tu kreaturę wysłać na dłuższe wakacje...) i raczej zakażenie nastąpiło za winą niedokładnego umycia warzyw, owoców lub niedogotowanego mięsa. Więc jest to kara za pośpiech. Dodał, że nic nie jest przesądzone, ale niestety o ewentualnych skutkach dowiemy się dopiero po porodzie. No i antybiotyk pewnie do końca ciąży. Kontrola u pana doktora co 3 tygodnie.

I tak odwiedzam doktora K. od pół roku co 3 tygodnie, co 12 h spożywam Rovamycynę. Pierwszy trymestr bardzo się trzęsłam obawiając poronienia. Teraz w trzecim już nie myślę o tym zbyt wiele - bo nie warto. Te złe myśli nic dobrego ani mi ani synkowi nie przyniosą. Trzeba żreć lek i co 3 tygodnie martwić się gdzie w Sopocie przy przychodni zaparkować. Niestety mój dodatni wynik IgG nie chce spaść na tyle, żeby lek odstawić. Nawet raz wzrósł i od razu wpadłam w panikę - ale dowiedziałam się, że takie odchylenia są w normie.

Musi być dobrze i już. Toksoplazmoza jest niebezpieczna i kobiety nawet jak nie planują 'zachodzić' to powinny bardzo uważać na mycie warzyw, owoców, łapek i gotować porządnie mięso. No i na futrzaki też na wszelki wypadek uważać - a kuwetę niech w miarę możliwości sprząta mężczyzna. Jeśli planujemy ciążę to lepiej się przebadać przed - co spokój to spokój. Ale pamiętajmy - Toxo to nie jest wyrok! Póki nie mamy się czym martwić to się nie martwmy, po co maluszek ma się denerwować.



wtorek, 3 września 2013

Start!

Pierwszy POST.
Pierwszy dzień III TRYMESTRU.
Pierwszy dzień KURY DOMOWEJ - czyli koniec z pracą na jakiś czas, należy się odpoczynek (jeśli w ogóle można odpocząć pod koniec ciąży!).

III trymestr zaczynam 28 tygodniem ciąży - nawet nie wiem kiedy to zleciało! Mam wrażenie, że to wczoraj zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym (znaczy się na trzech testach ciążowych...).

W moim 28 tygodniu ciąży muszę wspomnieć o paru ważnych sprawach:
- 9 dodatkowych kilogramów (pani Ginekolog mówi: 'DUŻO!', pan Internista mówi: 'SKROMNIE', ja mówię: 'Mój Boże, jak ciężko...'
- brak mdłości od początku ciąży, czyli apetyt dopisuje, czego skutkiem powyższe... Ale ale...:
- przeokrutny ból spojenia łonowego - innym razem bardziej się rozpiszę na ten temat...
- przeokrutny ból krzyża - ale z moim wzrostem - 185 cm - to nic nowego. Przed ciążą ratowały mnie masaże z nastawianiem, teraz ma mnie poratować magnez....... ale coś nie za bardzo działa... Można się przyzwyczaić do pozycji 'na quasimodo'...
- wizyt w toalecie w ciągu nocy: CO NAJMNIEJ 3, a ciągu dnia: 3000?! A tak na serio, nie mogę się doliczyć...
- ułożenie synka - tyłkiem do wyjścia, z nogami na moim pęcherzu...
- aktywność synka - ADHD! Lubimy kopać mamę w pęcherz...
- ochota - przeszła na słone, wkroczyłam w etap słodkie.
- Mąż - wciąż jest i wytrzymuje :)
- czego mi brakuje? Spania na brzuchu. Camemberta. Masażu. Kawy w ilości hurtowej.
- co kupiłam dla synka: 3 x body. I tyle.
- co dostałam dla synka: Kołyska. Buciki.

Czyli mam gdzie dziecko położyć do snu i w co ubrać na 3 dni (lub 3 godziny...). Mam nadzieję że teraz jak się moje obowiązki służbowe skończyły to podejdę do sprawy z pełną powagą i zacznę powolutku wybierać, kupować, przygotowywać - bo jak powszechnie wiadomo, 3 miesiące zlecą zanim się obejrzę...