piątek, 27 grudnia 2013

narodzin cud



Nadszedł czas weryfikacji życzeń porodowych.. Lista wyglądała następująco:


Życzenie nr 1 - urodzić 4 grudnia!
Urodziłam grudnia DWUNASTEGO - ale ostatecznie trzeba przyznać data ładniejsza: 12-12-13.


Życzenie nr 2 - urodzić naturalnie.
Tak, to jedyne życzenie się spełniło i naturalnie urodziłam. A cały poród modliłam się o cesarkę... 


Życzenie nr 3 - żeby nie było potrzeby stosowania znieczulenia.
Mało, że była taka potrzeba, to jeszcze się okazało, że magiczne znieczulenie zewnątrzoponowe może Cię oszukać i wcale nie zadziałać! Wiele godzin czekałam na odpowiednie rozwarcie, modląc się by anestezjolog był w pobliżu, nie zajęty jakąś cesarką czy kawką, w bólach nie do opisania, aby otrzymać ulgę w postaci tego cudu, po którym to niby od pasa w dół się tego bólu nie czuje...  Jak już okazało się, że rozwarcie właściwe, pani doktor łaskawie wyraziła zgodę na podanie znieczulenia, a anestezjolog skończył cesarkę, to zostałam poinformowana, że pani, która krzyczy w pokoju obok ma większe rozwarcie i tym samym pierwszeństwo do znieczulenia. A co za tym idzie, ja znieczulenia mogę NIE DOSTAĆ, bo anestezjolog nie może wykonać więcej niż jednego. Do dzisiaj tego nie rozumiem! Jak to nie może podać znieczulenia więcej niż jednej osobie?! Ale okazało się, że pani przeszła na drugi etap porodu i ze znieczulenia nici. Dostałam je ja. I cóż to było za rozczarowanie, gdy ból nie minął! Przyznam, że na pół godziny była znaczna ulga... A potem jak wszystko wróciło! Nie do opisania... Druga dawka już nie zadziałała... To się podobno zdarza...

Życzenie nr 4 - zacząć rodzić w ciągu dnia.
Mhm... nawet to nie. Bolesne skurcze zaczęły się o 10:00 po teście z użyciem małej dawki oksytocyny. Ale na porodówkę trafiłam dopiero 12 godzin później - o 22:00 i wtedy się wszystko właściwie zaczęło i rodziłam caaaaałą noc, a Synek wyskoczył dopiero o 7:25. Nie wyspała się mamusia...

Życzenie nr 5 - bez wywoływania.
Właściwie to wywoływać mieli dopiero 12-go w ciągu dnia, ale okazało się, że wystarczył test z oksytocyny, żeby wywołać skurcze... A co do przenoszenia, cóż, właśnie miałam zacząć 42 tydzień ciąży...

Życzenie nr 6 - bez nacinania krocza.
Pobożne życzenie... Czy w ogóle ktoś jeszcze chroni krocza biednych rodzących?! Oczywiście w trakcie porodu było mi wszystko jedno co mi nacina i jak bardzo, byle było szybciej... Ale dochodzenie do siebie po takim zabiegu jest nie do wyobrażenia! Dopiero po tygodniu, po zdjęciu szwów, udało mi się usiąść.. Właściwie ze szwami każdy ruch jest bardzo bolesny...


I w ogóle żeby było zajebiście
Nie było. Od razu podkreślam, że tak samo jak ciążę każda ciężarna przechodzi inaczej, tak też poród każda inaczej przechodzi. Dla mnie było to bardzo trudne przeżycie, bardzo bardzo bolesne. Obraz w pamięci wciąż żywy i przerażający. Szanownemu Małżonkowi też nie było łatwo patrzeć na wijącą się w bólach, krzyczącą w niebogłosy, przerażoną żonę. Ale bez niego bym tam umarła, jak nie z bólu to ze strachu... Nie będę wchodziła w szczegóły, bo sama jeszcze nie dojrzałam do powrotu do nich w pamięci, ale zaczęłam uważać, że wyciąganie dzieci prosto z brzucha to nie taki zły pomysł.


A synek? Jest piękny :) Jest moim małym cudem. I chociaż wciąż się docieramy, poznajemy i nie zawsze jest łatwo, pięknie i kolorowo, to jest on moim prywatnym, kochanym, pięknym cudem. I zamiast wracać pamięcią do traumatycznych przeżyć porodowych mam teraz ważniejsze zadanie. Dbać i kochać ten mój mały cud, całkowicie uzależniony od nas, który wywrócił nasze życie do góry nogami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz