piątek, 25 października 2013

35 tydzień

O mój Boże...! 35 tydzień! Oznacza to, że mamy przed sobą 5 tygodni (+/- 2!). Kiedy to minęło, ja się pytam? I czy w ogóle będę gotowa na przyjście synka? Chcąc nie chcąc moje myśli zaczynają coraz częściej krążyć wokół zbliżającego się porodu - i zdecydowanie NIEPOTRZEBNIE oglądam w telewizji programy typu 'Ekstremalne porody'. Zaczynam tchórzyć i myśleć, że najlepszym rozwiązaniem jest cięcie cesarskie. Ja doskonale wiem, że poród naturalny jest może trudniejszy w samej chwili porodu (jedynie jakieś 20 godzin zapewne!) ale dochodzi się do siebie znacznie szybciej, a i dla dziecka jest to chyba najlepsze z możliwych rozwiązań. Ale strach robi swoje i mimo, że się nasłuchałam już od 'pokrojonych' szwagierek jak to tygodniami do siebie dochodziły po cesarce, to na ten moment nie mam nic przeciwko wyciągania synka zamiast wypychania... Ale co ma być to będzie, wierzę, że Opatrzność nade mną czuwa i ześle mi właściwe rozwiązanie.


A oto co się dzieje u mnie na ten moment:

- 12 dodatkowych kilogramów - i znowu pochwała od Internisty i nagana od pani G.
(dostałam szlaban na słodycze po tym jak w ostatnim badaniu moczy ciała ketonowe wyszły mi 4+ i pani G. na to, że chyba za dużo słodkiego w ostatnim czasie spożywam - w życiu się nie spodziewałam, że moja mała słabość wyjdzie w moczu! więc się ograniczam, z wielkim bólem...)
- spojenie łonowe BOLI JAK CHOLERA - inaczej tego nie mogę ująć. Ledwo chodzę, a przekręcanie się z boku na bok w nocy wyciska łzy z oczu... Natomiast jak już się ułożę nieruchomo to....
- ból stawów - nie pozwala cieszyć się leżeniem na boku, po chwili zaczyna rwać w tyłku i ból ciągnie się aż przez całe udo. Żeby przestało muszę poleżeć chwilę na wznak (wspominałam, że tego typu zmiany pozycji aktywują ból spojenia łonowego?!) Tak więc...
- nieprzespane noce - związane z wyżej wymienionymi dolegliwościami. Na każdym kroku słyszę 'wyśpij się póki możesz' i szlag mnie trafia - bo NIE, NIE MOGĘ SIĘ WYSPAĆ! I nie dlatego, że nie chcę. Naprawdę wydaje mi się, że może krócej przespana noc bez bólu jest więcej warta niż prawie nie przespana noc, w trakcie której boli cały czas..
- ból kręgosłupa - już nie tylko krzyża, teraz boli mnie każdy krąg od karku do samego poślada... ale to jest nic w porównaniu ze spojeniem łonowym! więc zginam się w pół i do roboty..
- wizyt w toalecie - przez chwilę się unormowało, ale oczywiście nie na długo i teraz znowu biegam jak kot z chorym pęcherzem...
- ułożenie synka - na ostatnim USG (33 t.c.) był ułożony złośliwie poprzecznie. Pani G. (matka 4 dzieci!) nie pozwala mi narzekać, ale tym razem stwierdziła, że dzięki takiemu ułożeniu, naprawdę mogę się gorzej czuć, bo macica rozciąga się nienaturalnie na boki... Ale wydaje mi się, że w 34 t.c. synek się już przekręcił. Nie jestem pewna w którą stronę, obstawiam, że prawidłowo głową do wyjścia, ale czasami mam wrażenie, że jego głowa jest wszędzie! Nawet w moim udzie!
- aktywność synka - wciąż aktywny. Bardzo. Jak za długo jest spokojny to zaczynam się denerwować i go trochę trącam. Potem długo tego żałuję jak obrywam po żebrach czy pęcherzu...
- Mąż - jest wspaniały :)
- czego mi brakuje - dłuższego spaceru bez bólu i zadyszki, spania bez bólu, alkoholu jako znieczulacza, wsparcia ze strony matki...
- czego brakuje dla synka - przewijaka, elektronicznej niani, kosza na zużyte pieluchy
- co dostałam dla synka - wanienka, huśtawka, fotelik do samochodu, ubranka
- co kupiłam dla synka - chyba wystarczającą ilość ciuszków...


I przyznam, że strasznie działają mi na nerwy wszyscy którzy mówią "Teraz Ci ciężko? Teraz to jest nic! Dopiero będzie ciężko jak dziecko się urodzi!" . Tak, pewnie będzie ciężko. Tak, pewnie będą nieprzespane noce. Tak, pewnie będzie płacz i histeria. Tak, pewnie będę miała dość. Ale do cholery jasnej, będzie mi to łatwiej znieść niż uczucie rozdzierania krocza!!! Jak poczuję, że mam dość, to wezmę szanownego synka, oddam szanownemu Mężowi i pójdę na BEZBOLESNY spacer żeby się wyciszyć, albo zamknę się w innym pokoju żeby pospać - bo TAK, mój Mąż nie boi się przejąć obowiązków opieki nad NASZYM dzieckiem, żebym odpoczęła. A jak zabolą mnie plecy to pójdę na masaż.

A teraz nie bardzo mogę oddać synka. Nie bardzo mogę też zrzucić nagromadzone 12 kg, które ograniczają moją mobilność. Nie oddam bólu. Więc NIKT mi nie wmówi, że będzie ciężej. Będzie po prostu INACZEJ.
I tylko ktoś kto czuje permanentny ból pewnie potrafi to zrozumieć, że nieprzespane noce i płacz dziecka to nie jest najgorsza rzecz jaka może Cię spotkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz