środa, 9 października 2013

wicie gniazda

Jak chyba każda ciężarówka w III trymestrze ciąży poczułam to. Poczułam potrzebę wicia gniazda. Jednak nie zabrałam się za przygotowywanie pokoika lub innego kącika dla synka. Nie. Ja zaczęłam od remontu piwnicy. I to takiego udanego, że naprawdę mógłby tam zamieszkać! Jak się można domyśleć sama z 'połkniętą piłką' bym za dużo nie zdziałała, więc szanowny Małżonek miał sporo pracy. Najpierw trzeba było wyprowadzić stamtąd wszystko co się tam znajdowało (na szczęście rzeczy które nie należały do nas zostały parę miesięcy temu wyprowadzone do kontenera..). Małżonek rozkręcił i wyniósł 20 letnie bodajże, spleśniałe, czarne, brzydkie, krzywe regały. A że akurat była zbiórka gabarytów to zrobiliśmy z nich piękną wystawkę przed domem (którą żywo zainteresował się pan rozwożący pizzę, ale nie zdążył przed śmieciarką). Pusta piwnica została cała wymyta, a następnie odmalowana (za małą puszkę farby do podłogi zapłaciliśmy 80 zł!!). Wszystkie pająki wyprowadzone. Rury poprzykręcane na nowo do ścian. Nic tylko wstawiać łóżeczko. Żartuję :) Kupiliśmy piękne (bo zwyczajne i czyste) regały z IKEA, zajmują jedną ścianę a na nich poustawiane są skrzętnie podpisane kartony ('ozdoby bożonarodzeniowe', 'ozdoby wielkanocne', 'studia', 'tatuś', 'naczynia'... itd, itp..). Nadała się komoda, która nie pasowała do żadnego z pomieszczeń. Nawet opony wyglądają estetycznie w takim otoczeniu. Poczułam się naprawdę... spełniona! Spędzam tam może 10 minut tygodniowo, ale to nie powód żeby nie było tam ładnie!

Ale garaż to już szanowny Małżonek sam będzie musiał sobie ogarnąć....

Zachęcona sukcesem zaczęłam się czaić na inne pomieszczenia... I powolutku tu ogarnę, tam ogarnę... Wszystko tylko nie kąt synka! To jeszcze musi poczekać... Jakbym teraz (33 tydzień) przeniosła łóżeczko i kupiła przewijak, to chyba bym się czuła lekko nieswojo. Na razie wystarcza komódka, w którą chowam ubranka (jeszcze z metkami i cenami...).

No i zaczęłam pakować torbę do szpitala! Znaczy się wyjęłam torby i włożyłam do nich 5 rzeczy na krzyż: koszule - do rodzenia i karmienia, mini-kosmetyki, mega-podpaski, kosmiczne wkładki laktacyjne, ręcznik i chusteczki. Brat mnie nastraszył, że już powinnam być spakowana. Więc powoli dorzucam to i owo. Ale po tym jak Bratowa dała mi nie wykorzystane przez nią mega-podpaski, czyli podkłady dla kobiet w połogu, to szczerze zwątpiłam... we wszystko. Co, do cholery, w takiej ilości, one będą pochłaniać?! Lepiej się nad tym głębiej nie zastanawiać i będzie co ma być.

Synek aktywny. Bardzo. Bardzo za bardzo. Chyba się niecierpliwi. To dobrze, oby za długo nie chciał tam siedzieć bo mama zmęczona. Mam wrażenie, że nogi trzyma mi w żebrach, rękoma ściska pęcherz, a głową wali 'w ścianę'. Że jest wielki. A na pewno ma wielką głowę. Ale to już się okaże w piątek na USG. Nie mogę się doczekać, już lepiej się nastawiać na poród wielkiej głowy, żeby potem się nie zdziwić. Chyba że pozytywnie.

A konkretne gniazdo dla synka zacznę wić niedługo... Po kolejnej wypłacie.. Jak zasłuży po USG i przestanie w żebra nogi wkładać.... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz