piątek, 10 stycznia 2014

baby bluesy

Za Baby Blues odpowiada Państwowa Służba Zdrowia..
Za MÓJ Baby Blues, a raczej prawie-depresję-poporodową odpowiada szpital, w którym rodziłam - jestem o tym przekonana.


Po pierwsze - co to za polityka, że jak mnie zabierają na porodówkę to nie pozwalają przyjechać mężowi - 'bo jeszcze za wcześnie' ?! Dla mnie było w sam raz - wpadłam w histerię przeplataną z bolesnymi już skurczami na godzinę. Wtedy łaskawie zgodzili się żeby przyjechał.



Po drugie - co to za położna krzyczy, że tak się nie oddycha?! Jak nie tak, to proszę pokazać jak, ja jestem pierwszy raz w danej sytuacji, boli jak cholera, ciężko się skupić i pamiętać JAK oddychać. Nie trzeba krzyczeć. Trochę empatii.



Po trzecie - po porodzie podobno przysługuje Mężowi pobyt 3 godzinny w tzw. bocianim gnieździe. Mojego wygonili po pół godziny i od tego momentu zostałam z synkiem sama. Obolała. 'Wykrwawiająca się'. SAMA.



Po czwarte - raz usłyszałam, że nie dostanę świeżego prześcieradła (synek miał wypadek na łóżku...), bo jest niedziela i nie mają tyle wypranych - na szczęście tego dnia wypuścili mnie do domu...



Po piąte - raz usłyszałam zarzut - czemu nie poproszę o świeże prześcieradło, skoro zakrwawiłam to na którym spałam - nawet nie zdążyłam bo jak tylko zakrwawiłam, to trzeba było dziecko przewinąć..



Po szóste: 4 rano, po godzinie płaczu proszę o mleko w butelce, bo nie możemy się nakarmić i instrukcje.

' - Jak to nie potrafi pani nakarmić butelką?! 
- Nigdy tego nie robiłam, to moje pierwsze dziecko...
- Źle go pani trzyma!
- No to jak mam go trzymać?!
- I nie całą butelkę tylko 20 ml!!'


Po siódme:

' - Dlaczego pani nie przemywa pępka?!
- Bo wczoraj pytałam i mi nie kazano... Powiedziano żeby zostawić...
- Nikt pani tak nie mógł powiedzieć!!!"


I mogłabym tak wyliczać w nieskończoność zachowania świadczące o całkowitym braku empatii ze strony położnych i lekarzy... Jakby dodać do tego, że po nacięciu nie da rady usiąść i każdy ruch wywołuje wielki ból, do Ciebie nikogo nie wpuszczą, nawet męża, żeby chociaż na chwilę Cię odciążył, nikt nie pokaże Ci jak przewinąć, przebrać, nakarmić dziecko - wszystko na Twojej obolałej głowie. Ale działasz, pod wpływem adrenaliny i dopiero jak Cię w końcu wypiszą, wrócisz do domu, to zaczyna z Ciebie adrenalina schodzić, a nachodzi coś dużo gorszego... Baby blues, albo nie daj Boże depresja. Oczywiście w tym czasie masz nawał pokarmu, więc oprócz okropnego samopoczucia, płaczu, myślisz że Ci cycki wybuchną. Możesz dostać od tego gorączki i nawet przekonania, że jest tak źle, że zaraz umrzesz. Nie śpisz, każde westchnięcie dzieciątka Cię pionizuje...



I jak dobrze pójdzie, to minie to po paru dniach. W tym czasie bardzo ważna jest opieka najbliższych i wsparcie, które postawi na nogi. Ważne jest zdjęcie szwów, które umożliwi Ci fizyczne funkcjonowanie. I kapusta na cycki. Trzeba sobie uświadomić, że to jest normalne i każda przez to przechodzi. Ale gdyby nie przeszło, należy poradzić się specjalisty, żeby nie doprowadzić do trudniejszej w leczeniu depresji poporodowej.

2 komentarze:

  1. Ho ho... ja również nabawiłam się depresji przez szpital, a konkretnie super przyjazny dziecku szpital na Zaspie. A Ty gdzie rodziłaś, bo widzę, że podobne zwyczaje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rodziłam na Klinicznej - mało tego, że od początku chciałam tam rodzić, to jeszcze o przyjęcie walczyłam prawie jak lwica! Wszystkie koleżanki i rodzina, która tam rodziła wspominała ten szpital i opiekę bardzo pozytywnie, więc albo miałam wielkiego pecha, albo szpital zszedł na psy w krótkim czasie.. Po porodzie żałowałam, że nie udałam się na Zaspę, ale widzę, że nie ma czego żałować bo to powszechna praktyka...

    OdpowiedzUsuń