czwartek, 27 lutego 2014

w garść wzięta.

No i po wszystkim. Kryzys zażegnany. Wczoraj spacer dotlenił i uzmysłowił głupotkę całej sytuacji. Potem wizyta u babci Żaby sprowadziła nas ponownie w otchłań, z której wyszliśmy spacerując z powrotem. Dzisiejsza noc była spokojna, ok 20 grzecznie zasnął, wstałam na karmienie o 3. No a 5 okazało się, że już się Żabek wyspał - próbowałam do 6 namówić go jeszcze chociaż na godzinkę snu, ale nic z tego. Za to przy pierwszej drzemce o 8 udało nam się pospać razem do 9:30, więc sobie człowiek dospał i ponownie humor się poprawił. Już co prawda oczka mi się znowu kleją, Żabka trochę marudzi, ale nie jest źle. Zapomniałam o tłustym czwartku ale dostałam pączka od mojego gościa. Owy pączuś z budyniem momentalnie wzniósł mnie na wyżyny dobrego nastroju. Jak byłam bezrobotna, to w tłusty czwartek mój Szanowny Małżonek mi oświadczył, że "nie ma pracy nie ma pączków" - i najwyraźniej dotyczy to również urlopu macierzyńskiego, więc nie liczę na nic po Jego powrocie... chociaż zajadałbym.. oj zajadałabym.. 
No trudno, idę jeszcze korzystać z dobrego humoru i pogadam z Żabą. Będę mu uświadamiać jak istotny jest sen w nocy... co najmniej do godziny 7...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz